Usiadłem
na krześle i skryłem twarz w dłoniach. Czułem się jakby umarła
jakaś część mnie. Miałem ochotę wykrzyczeć rodzicom Kamila co
o nich myślę. Nienawidziłem ich. Kamil bał się ich! Nie potrafił
im się sprzeciwić! On wcale nie chciał iść na medycynę! To był
ich chory wymysł! Czy oni naprawdę nie zauważyli jak on się
zmienił? On jest dorosły! Ma prawo decydować o sobie.
Wstałem i
znowu spojrzałem przez szybę. Dlaczego ja nie mogę tam być?
Przecież my się kochamy. Jesteśmy parą. Co poradzimy na to, że
związki partnerskie nie są legalne? To nie znaczy, że nie mamy
prawa się kochać. Jesteśmy jak milion innych par. Jesteśmy jak
inni ludzie. Płacę podatki więc chciałbym mieć prawa jak inni.
Dotknąłem
szyby palcami. Jego rodzice siedzieli tyłem więc nie widzieli mnie.
Jednak w pewnej chwili ojciec Kamila odwrócił się. Szybko
odsunąłem się, by mnie nie zobaczyli. Co ja bym im powiedział?
Postanowiłem
wracać do domu. Przyjadę tu w nocy kiedy nikogo nie będzie. Przez
całą drogę dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Czułem się jakbym
zostawił Kamila w najgorszym momencie. Ba, ja go zostawiłem. Ale co
miałem zrobić? Wejść do sali, przedstawić się jako partner ich
syna, a potem usiąść przy łóżku i złapać Kamila za rękę?
Żałosne.
Będąc w
domu nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Nie mogłem znaleźć sobie
miejsca. Włączyłem wieżę i wyszedłem na balkon. Odpaliłem
papierosa i zaciągnąłem się. Dym wypełniający moje płuca
uspokajał mnie. Niby miałem rzucić, ale czasami są w życiu takie
momenty, że zwykłe 'kurwa' nie wystarczy i trzeba zapalić.
Gdy po
papierosie został jedynie popiół i ustnik wróciłem do domu.
Zasłoniłem wszystkie rolety i w salonie zapanowała ciemność.
Położyłem się na kanapie i leżałem patrząc w sufit i słuchając
muzyki. Moje myśli cały czas krążyły wokół Kamila. Chciałem
go już wreszcie przytulić.
Nawet nie
wiem kiedy zasnąłem. Przecież nie byłem zmęczony. Ze snu wyrwał
mnie koszmar. Śniło mi się, że Kamil umarł, a ja nawet nie
mogłem być na pogrzebie. Jego rodzice znienawidzili mnie po tym jak
dowiedzieli się kim jestem.
Wstałem i
poszedłem do łazienki. Opłukałem twarz zimną wodą co sprawiło,
że trochę się przebudziłem. Spoglądając na zegarek
zorientowałem się, że jest już wieczór.
- Kurwa -
mruknąłem. Nie chciałem przespać całego dnia.
Wyszedłem
z domu. Musiałem już jechać do szpitala. Czułem taki obowiązek.
Po drodze kupiłem sobie kawę i już po kwadransie parkowałem na
szpitalnym parkingu. Wszedłem do środka i od razu skierowałem się
na odpowiednie piętro. Bałem się, że rodzice Kamila nadal będą
przy nim. Teraz było moje 'pięć minut' z Kamilem. Spojrzałem
przez szybę i uśmiechnąłem się widząc, że chłopak jest sam.
Wszedłem do sali i usiadłem na krześle. Nie wiem co powinienem
zrobić. Jednak widząc miłość mojego życia z ręką w gipsie i
podrapaną twarzą poczułem jak ściska mnie w środku i wilgotnieją
mi oczy. Delikatnie dotknąłem jego dłoni, w którą wbity był
wenflon. Po chwili ująłem ją w swoje dłonie. Była taka ciepła i
delikatna.
- Kocham
cię, Kamil - szepnąłem ledwie dosłyszalnie. - To moja wina.
Mogłem cię odebrać ze szkoły.
Splątałem
swoje palce z jego. Utkwiłem wzrok w podłodze. Nie wiedziałem co
powiedzieć jeszcze. Obwiniałem siebie za ten wypadek. W pewnej
chwili poczułem jak Kamil lekko ściska moją rękę. Spojrzałem na
niego. Obudził się.
- Kocham
cię - powtórzyłem cicho.
- Wiem -
wyszeptał. Ledwie go usłyszałem.
Próbował
się uśmiechnąć, ale wyszedł mu raczej grymas bólu niż uśmiech.
Wiedziałem, że wszystko go boli. Chciałbym mieć moc zamiany się
ciałami. Zamieniłbym się z nim i to ja przecierpiałbym wszystko.
Nie lubię, gdy Kamil cierpi. Nie wiedziałem co jeszcze powiedzieć
więc po prostu milczeliśmy. W końcu przerwałem ciszę mówiąc:
- Byłem
wcześniej, ale wiesz.... byli twoi rodzice.... nie chciałem, by się
dowiedzieli.
Chłopak
uśmiechnął się i chciał coś powiedzieć, ale wyprzedziłem go
kładąc mu palec na ustach i szepcząc:
- Nic nie
mów.
Wyciągnąłem
komórkę i włączyłem 'As Long As You Love Me' Biebera. To była
nasza piosenka. Mógłbym przetrwać wszystko jeśli Kamil byłby
przy mnie. Ściszyłem tak, by nikt nie usłyszał i położyłem
telefon na szafce. Słuchając obserwowałem chłopaka. W pewnej
chwili zauważyłem, że spłynęła mu łza.
- Eeej! -
szepnąłem ocierając ją.
Przytuliłem
się do niego. Jednak musiałem być bardzo ostrożny, bo nie
wiedziałem dokładnie co jest Kamilowi, a każdy dotyk sprawiał mu
ból. Mimo iż często bywało tak, że nie spotykaliśmy się przez
kilka dni to teraz brakowało mi jego ciepła, zapachu. Jego
obecności.
W szpitalu
spędziłem całą noc. Kawa sprawiła, że nie czułem zmęczenia.
Patrzyłem na śpiącego Kamila i dziękowałem Bogu, że go mam. Nie
doceniałem tego aż tak bardzo. Ale jak to ktoś kiedyś powiedział:
"Doceniaj to co masz zanim czas sprawi, że będziesz musiał
doceniać to co miałeś". Ostatnie godziny nauczyły mnie
doceniania. Podczas porannego obchodu lekarz zaczął wypytywać czy
jestem kimś z rodziny. Wiedziałem, że mówiąc prawdę mogę mieć
problemy więc powiedziałem, że jestem kuzynem. Gdy znów
zostaliśmy sami Kamil powiedział:
- Wracaj
do domu.
-
Chciałbym zostać z tobą.
- Jedź.
- Nie. I
nic więcej nie mów. Powinieneś odpoczywać.
Uśmiechnął
się. W pewnej chwili drzwi znowu się otworzyły. Odwróciłem się
i zauważyłem rodziców Kamila. W mojej głowie zapaliła się
czerwona lampka i napis 'problemy!'.
- Fuck! -
mruknąłem patrząc na chłopaka. - Okey, ja spadam - powiedziałem
głośniej wstając. - Do widzenia - dodałem patrząc na 'moich
teściów'.
Wychodząc
z sali czułem nerwy. Dopiero na zewnątrz szpitala trochę się
uspokoiłem. Wróciłem do domu i od razu rzuciłem się na łóżko
w sypialni. Czułem totalne zmęczenie.
Teraz
każdą noc spędzałem w szpitalu. Powiedziałem Tomkowi, że nie
będzie mnie przez najbliższy tydzień w salonie i ma sam wszystko
ogarnąć. Nauczyłem się, że szpital muszę opuszczać przed
dziesiątą, bo wtedy przyjeżdżają rodzice Kamila. Jakoś udawało
mi się nie spotkać ich. Jednak w środę zagadałem się z
chłopakiem, który już wracał do zdrowia i nie wróciłem do domu
o odpowiedniej porze. Moje tętno przyspieszyło dwukrotnie, gdy
drzwi do sali się otworzyły i zobaczyłem rodziców Kamila. Szybko
się pożegnałem i wróciłem do domu. Oni mnie przerażają. Ale w
sumie to nawet nie wiem dlaczego. Leżąc w łóżku usłyszałem
nadejście SMSa. Odblokowałem klawiaturę i odczytałem:
Powiedziałem
im.
------
Pamiętacie zasadę, nie? Czytasz = komentujesz. Komentujesz = motywujesz. Motywujesz = szybciej wstawiam notkę ;)
Osobiście ciężko jest mi tolerować homoseksualistów.. Nie mam pojęcia dlaczego.. Dlatego wolę nie wypowiadać się na ich temat, bo uznałam, że tak będzie lepiej. Jednakże to nie zmienia mojego nastawienia do tego opowiadania.. Jest ono świetne. A teraz takie pytanko.. Bałaś się, kiedyś, że jak napiszesz opowiadanie o osobie innej orientacji to będą hejty? A może to 'bywało lepiej' jest właśnie przez to? Przez nietolerancję, która panuje w Polsce? Ja oczywiście daję ocenę 'dawaj dalej!' oraz 'zajebiste' :3 Po ostatnim moim durnym komentarzu, który miał być motywacją, zraziłam się do komentowania. Ale próbuję znowu, tym razem chyba nie napisałam głupoty? Mam nadzieję, że nie ;)
OdpowiedzUsuńHejty? Mój przyszły mąż powiedział kiedyś, że jesteś sławny wtedy, gdy Cię hejtują. I to jest prawda. Na złe opinie już się uodporniłam - kilka lat w blogosferze zrobiło swoje ;) Zresztą jeśli ktoś nie je mięsa to dlaczego mamy go hejtować? Niech żyje jak chce. Tak samo jest z homoseksualistami. Dla mnie idiotyczne jest tłumaczenie, że nieheteroseksualne osoby nie mogą mieć praw. Kurde, jak jestem na diecie to mają pozamykać wszystkie cukiernie? Serio? Logika Polaków mnie rozwala :3
UsuńUwielbiam kontrowersję i tak powstało to opowiadanie. Najważniejsze, że geje (tak, sami geje byli pierwszymi recenzentami!) byli zachwyceni. O to mi właśnie chodziło.
Odpowiadanie na hejty to moja pasja więc zapraszam homofobów! <3
<33
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńO mamo przegapilam jeden rozdzial! D: (przepraszam za brak polskich znakow, ale leze w dosc dziwnej pozycji i ciezko wciskac alt xD)
OdpowiedzUsuńRety, sie porobilo! I w takim momencie skonczyc! To strasznie fajne, ze dalas perspektywe Maxa. I ciekawe co rodzice Kamila powiedza. Mocno czekam na nowy, pozdrawiam i zostawiam mnostwo weny ;3.
Jak zawsze świetny :)
OdpowiedzUsuńO Boże, czekam na kolejną część ^^. Ciekawe co zrobią rodzice Kamila? Może wyrzucą go z domu? Albo się wkurzą ale to zaakceptują? Nie wiem XD No to czekamy :*
OdpowiedzUsuńA może wyślą do jakiejś bardzo dalekiej szkoły z internatem?
UsuńŚwietne, najlepsiejsze, i nie znam więcej przymiotników, w każdym razie po polsku. A właściwie, skoro umiesz angielski: It's wonderful, beautiful, amazing, excellent and definitely the best!
OdpowiedzUsuń