wtorek, 2 września 2014

Część 4.

Przed domem parkowałem po godzinie jazdy. Były masakryczne korki. Miałem nadzieję, że w domu nikogo nie ma. Niestety już po przestąpieniu progu usłyszałem odgłosy krzątania się.
- Kamil, to ty? - usłyszałem głos mojej mamy.
- Tak - odkrzyknąłem.
- Jak było na imprezie? - zapytała wychodząc ze swojego gabinetu z jakąś żółtą teczką.
- Nawet dobrze. Ale dzisiaj przypomniało nam się o ważnym projekcie na lepszą ocenę - skłamałem. - Dlatego wracam do chłopaków i zabieramy się do pracy. Nie wiem ile nam to zajmie więc prawdopodobnie będę nocował u kolegi.
- Jutro wrócisz?
- Nie wiem. Może w poniedziałek pójdę od niego do szkoły - brnąłem dalej. Czułem się niepewnie.
- O nie, nie. Najpóźniej jutro masz być w domu!
- Tak w sumie to jestem pełnoletni...
- Kamil, nie przeginaj. Dobra, ja wracam do pracy. Pa, synku - dała mi całusa. Ble. Fu. Ble.
Wyszła, a ja ruszyłem schodami na górę. Jednak nie dane mi był to zrobić, bo znowu usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.
- Kamil, czyje auto stoi przed domem? - usłyszałem ponownie głos mojej rodzicielki.
- Pożyczyłem od kolegi. Chcemy szybko zacząć ten projekt, a muszę zabrać kilka książek.
- Aha, no okey.
Zostałem sam więc poszedłem na górę. Wszedłem do garderoby i wziąłem torbę podróżną. Spakowałem do niej kilka ubrań i najpotrzebniejsze przedmioty. Potem do torby, którą nosiłem do szkoły spakowałem książki na poniedziałek. Prędko zszedłem na dół. Z kuchni wziąłem jeszcze butelkę wody i jabłko. Chwilę później byłem w drodze powrotnej do salonu. Tym razem udało mi się ominąć korki. Zaparkowałem i wszedłem do środka jedząc jabłko. Max robił tatuaż jednej z trzech dziewczyn. Reszta chichotała przeglądając magazyny. Poszedłem do Tomka, który pił kawę oglądając telewizję. Usiadłem na kanapie i chwyciłem magazyn o piercingu. W pewnej chwili przypomniał mi się kaprys sprzed kilku miesięcy. A mianowicie kolczyki w uszach. Wyglądało to naprawdę świetnie.
- Tomek, przekłujesz mi uszy? - zapytałem w pewnej chwili.
Uniósł brew w geście niezrozumienia. Powtórzyłem pytanie. Zasadniczo to musiał się zgodzić, bo przecież pracował u mojego chłopaka.
- Dobra, chodź.
Poszedłem za nim i usiadłem na fotelu.
- Nie za dużo jak na jeden raz? - zapytał malując mi markerem kropkę na lewym płatku ucha.
- Pomyślałem, że skoro już tu jestem to można wreszcie to zrobić.
- Co racja to racja.
Gdy Tomek brał się za drugiego kolczyka usłyszeliśmy głos Maxa:
- Nie przeginasz, dzieciaczku?
- Nie - posłałem mu uśmiech. - Zabronisz mi?
- A co jeśli tak?
- Pff, moje ciało.
- Zobaczymy wieczorem! Jeszcze zobaczymy kto będzie jęczał.
- Spadaj! - rzuciłem w niego gazetą, którą cały czas czytałem.
- Ja pierdole. Jesteście naprawdę obrzydliwi. Dobra, gotowe.
Podał mi lusterko. Spojrzałem w swoje odbicie.
- Tak, ładny jesteś - powiedział Max.
- Widzisz kto ci się trafił? - powiedziałem uśmiechając się. Wstałem, podszedłem do niego i dodałem: - Przeciwieństwa się przyciągają.
- Przeciwieństwa powiadasz? - złapał mnie za koszulkę i pociągnął na zaplecze. - Twierdzisz, że jestem brzydki? - pchnął mnie na kanapę stojącą pod ścianą.
- Nie jesteś aż tak przystojny jak ja.
- To dlaczego jęczysz, gdy się tobą zajmuję? - dodał ciszej siadając mi na kolanach. Jęknąłem czując jego ciężar.
- A mam inne wyjście?
- Cham.
- I tak mnie kochasz.
- Zawsze mogę przestać.
Głupkowaty uśmiech zszedł z mojej twarzy.
- Zostaw mnie - próbowałem zepchnąć go z siebie.
- Nie. Za bardzo cię kocham żeby cię zostawić.
- Przed chwilą twierdziłeś coś innego.
- Przecież wiesz, że to były żarty. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy.
Przytulił mnie, a ja znów poczułem smutek. Mimo to złączyłem ręce za jego plecami. Nie wyobrażam sobie dnia kiedy pokłócimy się, powiemy o kilka słów za dużo i rozejdziemy się na zawsze. Nie przeżyję tego. Ja go za bardzo kocham.
- Nigdy cię nie zostawię - z zamyślenia wyrwał mnie szept Maxa.
- Nigdy nie mów nigdy.
- Na zawsze będziemy razem - posłał mi uśmiech. - I przepraszam za to co powiedziałem. Trochę przesadziłem.
- Ja też trochę przegiąłem. Jesteś najprzystojniejszym facetem jakiego znam.
Uśmiechnął się, ale nie powiedział nic. Milczeliśmy patrząc sobie w oczy. Kochałem jego brązowe tęczówki, kochałem jego ciemne, gęste włosy stylizowane na hollywoodzką gwiazdę, kochałem jego mięśnie, jego tatuaże. Kochałem go całego. Powoli zbliżył się do mnie. Zamknąłem oczy i czekałem aż jego usta musną moje. W końcu poczułem je. Miałem cały świat w zasięgu ręki. Czego więcej potrzeba do szczęścia?
- Jedź do domu - odezwał się Max.
- Kiedy będziesz?
- Około osiemnastej - podał mi kluczyki.
- A ty czym wrócisz? - zapytałem.
- Przyjedź po mnie. I tak trzeba jechać na zakupy.
- Okey.
Oboje wstaliśmy.
- Uważaj na siebie - Max dał mi całusa w policzek.
- Mhmm.

Wyszedłem z salonu i chwilę później byłem w drodze do domu Maxa. Włączyłem radio i uśmiechnąłem się słysząc "As long as you love me" Biebera. Oboje uważaliśmy, że ta piosenka jest świetna.

6 komentarzy: