Po
czterdziestu minutach parkowałem na podziemnym parkingu. Gdyby nie
kobieta i dwie nastolatki to panowałaby zupełna cisza. Wysiadłem i
nacisnąłem przycisk blokujący drzwi. Zauważyłem, że dziewczyny
patrzą na mnie, coś do siebie szepczą i chichoczą. Będąc kilka
metrów od auta przypomniałem sobie o torbie, która została na
tylnym siedzeniu. Cofnąłem się i zabrałem ją. Idąc do wyjścia
z parkingu zderzyłem się z jedną z nastolatek.
- Ojej,
przepraszam - powiedziała uśmiechając się.
- Nic się
nie stało - odwzajemniłem gest.
Miałem
wrażenie, że wpadła na mnie celowo. A może się mylę? Czekając
na windę znów się spotkaliśmy. Będąc w środku nacisnąłem
przycisk z dwoma jedynkami i czekałem aż ruszymy. Blondynka, która
na mnie wpadła nacisnęła 12. Razem z przyjaciółką, siostrą czy
kimś tam, zaczęła rozmawiać o muzyce. Mówiła trochę zbyt
głośno, co delikatnie denerwowało mnie.
-
Przepraszam, ma pan zegarek? - usłyszałem za sobą głos blondynki.
Wyjąłem
telefon i spojrzałem na godzinę.
- Jest...
- zacząłem.
-
Czternasta dwadzieścia - dokończyła druga dziewczyna.
-
Dokładnie - uśmiechnąłem się. Chyba nigdy nie zrozumiem
dziewczyn.
- Chodź,
zrobimy sobie zdjęcie - blondynka znowu się odezwała. O! Czyżby
jednak miała telefon?
- Okey!
- To daj
telefon.
Po chwili
stroiły przed lustrem głupie miny. Ja tylko modliłem się, by
winda wreszcie znalazła się na moim piętrze. W końcu
zatrzymaliśmy się, a drzwi otworzyły się.
- Do
widzenia! - usłyszałem znany mi już głos.
- Do
widzenia.
Drzwi
zamknęły się, a ja odetchnąłem z ulgą. Jezu. One były jakieś
dziwne. Wyjąłem klucze z kieszeni i włożyłem je do zamka.
Przekręciłem i po chwili byłem w środku. Wieszając klucze na
haczyku spojrzałem na zawieszkę, która była w kolorach tęczy
równości. Czyżby PrideShop? Uśmiechnąłem się i poszedłem do
salonu. Czułem lekki głód więc po zostawieniu torby poszedłem do
kuchni. Postanowiłem zrobić sobie sandwiche. Wyciągnąłem
potrzebne mi produkty i po dziesięciu minutach siedziałem w salonie
jedząc 'obiad'. Po posiłku pozmywałem naczynia i leżałem na
kanapie oglądając telewizję. Mimo setki kanałów nie wiedziałem
co oglądać. Wszystko wydawało mi się nudne. W końcu włączyłem
PlayStation i zacząłem grać w Fifę. Nim się zorientowałem
minęła siedemnasta. Szybko wyłączyłem sprzęt i wyszedłem z
domu. Jakiś czas później parkowałem przed salonem. Wszedłem do
środka. Było już pusto i każdy zbierał się do wyjścia.
- Max,
twój kochaś przyjechał! - krzyknął Tomek widząc mnie.
- Ha ha,
padłem - powiedziałem ironicznie.
-
Wychodzimy załogo! - powiedział Max wychodząc z zaplecza.
Opuściliśmy
salon i pożegnaliśmy się z Tomkiem, który poszedł w swoją
stronę. Max zamknął drzwi i bramę po czym oboje poszliśmy do
jego auta.
- Co
robiłeś w domu? - zapytał zapinając pasy.
-
Tęskniłem za tobą i odliczałem godziny do tej chwili.
- I bardzo
dobrze! Lubię jak jesteś stęskniony - przejechał mi palcem po
podbródku.
Nachyliłem
się nad nim i nasze usta znowu się złączyły. Mógłbym całować
go cały czas. Był dla mnie jak powietrze. Moja własna odmiana
heroiny.
Chwilę
później byliśmy w supermarkecie. Max musiał uzupełnić zapasy i
przy okazji kupiliśmy produkty na dzisiejszą kolację jaką miał
być kurczak po chińsku. Szybko się uwinęliśmy i wróciliśmy do
domu.
Rozpakowaliśmy
zakupy i wzięliśmy się za gotowanie. Max otworzył wino, które
miało zostać na wieczór i nalał do kieliszka. Podał mi go i sam
wziął łyk.
- Mmm,
dobre.
Spróbowałem
czerwonego trunku. Wino było naprawdę świetne.
Uwielbiałem
gotować z moim chłopakiem. Zresztą, czego ja nie uwielbiałem z
nim robić? Przy nim nawet najgorsza czynność nabierała nowego
znaczenia.
Posiłek
dość szybko został ugotowany. Kiedy Max nakładał wszystko na
talerze ja przygotowywałem stół. Rozłożyłem sztućce i
postawiłem dwie świeczki, które od razu odpaliłem. Chciałem żeby
ta kolacja była inna. Wyjątkowa. Czasami można zjeść w
przyjemniejszej atmosferze niż zwykła pizza leżąc na kanapie i
popijając pepsi.
Chwilę
później siedzieliśmy przy stole. Panowała świetna aura.
Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Kurczak wyszedł naprawdę
wyśmienity. Długo siedzieliśmy pijąc wino. Max włączył muzykę
i nadal rozmawialiśmy. Dopiero później posprzątaliśmy i
przenieśliśmy się na kanapę. Znów leżałem na kolanach mojego
chłopaka. W pewnej chwili przypomniało mi się, że nie karmiłem
chomika. Wyciągnąłem telefon i napisałem do mamy:
Nakarm
Leona. Proszę.
Wysłałem
i już po chwili otrzymałem odpowiedź:
Nie
będę dotykać tego szczura! To Twój zwierzak więc powinieneś
nakarmić go wcześniej!
Boże, jej
naprawdę tak trudno nasypać mu pokarmu z pudełka? Przecież jej
nie zje.
To
chomik, a nie szczur. Poproś tatę.
Wysłałem
i wróciłem do oglądania filmu. Miałem tylko nadzieję, że
naprawdę nakarmią mi chomika.
Max znowu
bawił się moimi włosami. Ja jeździłem mu ręką po udzie.
Wiedziałem, że go to denerwuje, bo on bardzo szybko się podniecał.
- Kamil -
powiedział w pewnej chwili.
- Co? -
zapytałem głupkowato.
Nie
odpowiedział nic. Uśmiechnąłem się i wróciłem do oglądania
filmu. Jednak miałem ochotę przenieść się z Maxem do sypialni i
zająć się sobą nawzajem. Miałem dziś wielką ochotę na seks.
Było to aż trochę dziwne. Brakowało mi bliskości, dotyku,
zapachu, mruczenia i tych wszystkich przyjemnych rzeczy, które
działy się za drzwiami sypialni.
W pewnej
chwili sprzęty zaczęły mrugać jakby napięcie prądu malało. Po
kilku minutach wszystko zgasło.
- No kurwa
znowu?! - powiedział Max. - Już drugi raz w tym tygodniu!
Ja
cieszyłem się, że właśnie tak się stało. Podsunąłem się do
góry i złapałem twarz chłopaka w dłonie. Zacząłem go całować.
Kiedy odwzajemnił pocałunek wsunąłem mu ręce pod koszulkę. Po
chwili zdjąłem ją i rzuciłem za kanapę. Zacząłem muskać klatę
chłopaka. Po jakimś czasie wróciłem do jego ust. W tej samej
chwili mój t-shirt podzielił los ubrania Maxa. Chłopak zaczął
muskać mnie po szyi. Wiedział jak to na mnie działało. Ale
dzisiaj wszystko działało na mnie z podwójną siłą.
Gdy już
oboje byliśmy spoceni i zmęczeni, ale spełnieni Max przytulił
mnie. W tej samej chwili zapaliło się światło w salonie. Oboje
roześmialiśmy się. Po chwili Max znów zaczął mnie całować.
- Jeszcze
ci mało? - zapytałem.
- Ty tylko
o seksie myślisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Położył
się na mnie i spojrzał mi w oczy. W pewnej chwili roześmiałem
się, bo Max zaczął mnie łaskotać. Czy on nie może po seksie iść
spać czy coś? Zawsze ma głupie pomysły. Tym razem zaczęliśmy
turlać się po łóżku jak idioci. Byłem tylko ciekaw kiedy jeden
z nas spadnie. Mam nadzieję, że to nie będę ja.
- Dobra,
idę pod prysznic - powiedziałem, by jakoś od niego uciec. Miałem
już dość tych łaskotek.
- Nie!
- Zmień
pościel.
Poszedłem
do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Zmyłem z siebie resztki
spermy, żelu i potu. Potem szybko umyłem zęby i wyszedłem z
łazienki. Max stał na balkonie w bluzie i bokserkach.
- Miałeś
rzucić palenie - powiedziałem.
- Przecież
rzucam. Już nie palę tyle co wcześniej.
Miał
rację, ale mimo wszystko wolałbym żeby w ogóle nie palił.
Wrzuciłem pościel do pralki i poszedłem do sypialni. Dopiero, gdy
się położyłem poczułem prawdziwe zmęczenie. Nawet nie
doczekałem się chwili przyjścia Maxa.
-----
Ooo, jednak opowiadanie się podoba? Chociaż było jedno "Bywało lepiej". Może jakieś uwagi? :3
Czytasz = komentujesz. Komentujesz = motywujesz.
Ta część podobała mi się o wiele bardziej niż pozostałe (nie twierdzę, że tamte były złe:D) pozdrawiam i czekam na następna.
OdpowiedzUsuńSu su su super ! ^^
OdpowiedzUsuńPolska to jest tolerancyjny kraj. Ale k*rwa bez przesady. Do gejów nic nie mam, do lesbijek też. Do Twojego opowiadania też nie. Sama shippuję jeden gejowski parring. W sumie nawet nie wiem, po co to piszę. Ogólnie opowiadanie bez zarzutu, tknęła mnie tylko wzmianka o Polsce jako swego rodzaju ciemnogrodzie. Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszej weny, bo pisać zawsze warto ;)
OdpowiedzUsuńSuper next next next!
OdpowiedzUsuń