sobota, 3 stycznia 2015

Część 10.

Wpakowałem się na łóżko i otworzyłem pudełko. Kamil wziął jedną kulkę, która po chwili rozpuszczała się w jego ustach. Ja również rozpakowałem Rafaello i włożyłem do ust. Poczułem słodki smak, który kojarzył mi się jedynie z Kamilem.
- Mmm - mruknął chłopak uśmiechając się. - Dziękuję.
- Dostanę coś w zamian?
- Pfff. Musisz o mnie dbać bezinteresownie.
- O nie, nie. Nie ma tak dobrze.
Pocałowałem go w czasie, gdy jadł kolejną kulkę. Odgryzłem połowę nie odrywając ust. Mieliśmy w tym już niezłą wprawę.
W szpitalu spędziłem kilka godzin. Powoli brało mnie zmęczenie co zauważył Kamil i powiedział:
- Wracaj do domu.
- Chwila. Tęskniłem za tobą.
- Widziałeś mnie codziennie.
- Ale tylko na kilka godzin. I w jakim byłeś stanie? Nawet nie mogłem cię dobrze przytulić. Dobrze, że jutro wychodzisz.
- Hm, dla kogo dobrze dla tego dobrze. Ja nawet nie wiem czy mam gdzie wracać - mruknął.
- No wiesz! Jak możesz tak mówić?! Wprowadzisz się do mnie i tyle.
- Dziękuję - przytulił mnie.
Wtuliłem twarz w jego włosy. Wziąłem głęboki oddech ale zamiast cytrusowego zapachu szamponu przeciwłupieżowego poczułem zapach szpitala.
- Eh, niech cię stąd wypisują, bo śmierdzisz - powiedziałem z udawaną powagą. Chłopak roześmiał się.
- Dziękuję!
- Oj, no! Chodzi mi o ten zapach szpitala. Ta aura i w ogóle...
- Dobra, nie pogrążaj się bardziej. Jedź do domu.
- A ty wypoczywaj i o nic się nie martw. I dzwoń jakby coś się działo.
- I tak mnie olejesz i nie odbierzesz, bo będziesz spać.
- No wiesz! Teraz będziesz mi to wypominać? Przeprosiłem!
- Nie jestem Jezusem żeby wybaczyć ani nie mam alzheimera żeby zapomnieć.
- Foch!
- Tylko ja mogę się fochać - wystawił mi język.
- Zapamiętam!
- Dawaj buziaka i idź - uśmiechnął się.
- Pfff - skrzyżowałem ręce udając obrażonego.
- Nie to nie - obrócił się na bok tyłem do mnie.
Tego się nie spodziewałem. Wiedziałem, że się zgrywa, ale mimo to coś mnie zabolało. Poczułem jakbym dostał kosza.
- Oj dobra dawaj - powiedziałem kładąc się na nim i patrząc na jego twarz.
- Aua! Moja ręka idioto!
- Jezu! Przepraszam! - podniosłem się jak poparzony.
- Nie żaden Jezu. Kamil wystarczy - wyszczerzył się.
- W kim ja się zakochałem? - zapytałem kręcąc głową z dezaprobatą.

Pocałowałem go, pożegnaliśmy się i wyszedłem ze szpitala. Po drodze kupiłem sobie jedzenie i po kwadransie wjeżdżałem windą na jedenaste. piętro. Zdjąłem kurtkę i powiesiłem ją na haczyku. To samo zrobiłem z kluczami. Wolałem żeby nie walały się po domu, bo potem jest problem. Usiadłem na kanapie i zacząłem jeść oglądając telewizję. Jednak głód minął, a nie chciałem w siebie wpychać na siłę. Zmęczenie wzięło górę więc przeniosłem się do sypialni. Kilka sekund po poczuciu miękkiego łóżka i satynowej pościeli odpłynąłem w krainę snu. Tym razem nie odwiedził mnie Sebastian, ani nie widziałem pogrzebu Kamila. Śniło mi się, że chodziłem z moim chłopakiem ulicami Londynu. Ale dlaczego właśnie to miasto?!
-----
Czytasz = komentujesz. Komentujesz = motywujesz. Motywujesz = dodaję nową notkę :3

4 komentarze: